26 października 2011

Legen - wait for it - dary!

Dziś będzie krótki post na temat "epic die roll".
Na końcu wczorajszej sesji w pięknym, malowniczym i napromieniowanym świecie Neuroshimy doszło do niebywałego zdarzenia. Gracz znany w naszych szeregach jako Norek, odgrywał postać Natana Watts'a. Był starym tropicielem, kowbojski kapelusz, springfield z lunetą na plecach i ogólnie to ten typ który znajdzie igłę w stogu siana i strzeli do niej z 200m. Jakie to wydarzenie? Po (nie)małych trudnościach z ubiciem prozmutowanej sfory psów i odratowaniu potrącego Indiańca zjawili się jego kumple, bla bla... Koniec. Postanowiliśmy rozbić na chwilę obóz, żeby zjeść etc i ruszyć dalej z Saint Louis do Kansas lub przynajmniej w tamtym kierunku. Natan zaproponował, że zajmie się naszym ogniskiem ustawionym na środku byłej międzystanówki i gdy ognisko ocieplało nam rączki on poszedł na spacer i zapytał MG czy może rzucić test na szukanie grzybów i korzonków. Jasne.


Popatrzmy: 1, 1, 1 ! ! ! Śmiech na sali! Epic roll na szukanie zasranych grzybów! Oczywiście szansa jedna na 8000 nie może zostać bez nagrody, więc MG powiada: Oczywiście zebrałeś mnóstwo grzybów <śmiech> ale schylając się po kolejnego noga zapada ci się pod ziemię". To w małym skrócie oznacza podziemny bunkier z kilkoma delikatnymi fantami bo nie może nam podsunąć pod nos przykładowo Rotkins Farmacia przy teście szukania grzybów, prawda? 


Ta sytuacja przypomniała mi kolejny moment gry jeden z pro rzutów został przypadkowo wykorzystany do powiedzenia 3 słów w języku który niby jest obcy ale gracz pi razy drzwi coś kumał. Świat Wampira, byliśmy z drużyną w północnej afryce albo gdzieś koło izraela. Tak czy siak araby. Ktoś wygłaszał mowę a nasz "lingwista" starał się wydusić 3 słowa. I udało się! Na wszystkich 3k10 wypadło? Oczywiście, że 10! 


Te dwa wydarzenia mają się nijak w porównaniu z trzecim wspomnieniem które było naprawdę LEGENDARNE! System: Wiedźmin/Oko Yrrhedesa. Obecne położenie drużyny: Zerrikania. W ekipie wiedźmin, gnom i mag (Ja). Musieliśmy zdobyć jakieś kwiatki które rosły koło gniazd zwierząt które z braku laku i porozumienia nazywaliśmy tygrysami, gdy ja słaniałem się na nogach przed nieźle "poirytowanym" zwierzakiem za moimi nogami krył się gnom. Przyszła jego kolej. Zdecydował się wyskoczyć przede mnie i wbić sztylecik pod żuchwę stwora z całej gnomiej siły. MG uznał, że na obecnej ilości kości nie wyrzuci wystarczającej liczby sukcesów nawet jakby wszędzie miał sukces. Dał mu więc kość przeznaczenia. Wypadnie 6 to mu się uda a Nam upiecze. Nikt w to nie wierzył. Skubany gnom. Na mojej czerwonej k6 wyrzucił... 6. Euforia! Przygoda zakończona sukcesem. Uff... Czekam na więcej "Epic'ów"


Rozmarzyłem się trochę. Zniecierpliwiony czekam na mój Legendarny rzut. Przy obecnej postaci wszystkie mega trudne testy sprytu są banalnie łatwe. Jako mistrz mechaniki jestem lepszym fleczerem w drużynie niż nasz Anioł Miłosierdzia. Ahh... Na razie tyle ze wspomnień. 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz